Dzień czwarty – kryzys

Kto do jasnej ***** ***** **** wymyślił taki urlop!? Katowanie na własne życzenie! Co my tu robimy? Czyli kryzys dnia czwartego.

Godz. 13:00
Siedzimy w kawiarni w Dale. Suszymy się, po popełnieniu strategicznego błędu. Nie założyliśmy z Mackiem długich spodni, przez co do naszych super nieprzemakalnych skarpetek dostała się woda :( Drugi Maciek cieszy się suchymi stopami i niecierpliwi czekaniem na nas. Rano nie zapowiadało się na taki deszcz, wierzyliśmy, że będzie jak wczoraj, mżawka i popołudniowe rozpogodzenie. O dziwo na drugie własnie zaczyna się zapowiadać. Niestety w przypadku pogody, już po paru metrach zaczęło napierdzielać żabami… 
To plus poranne uciekanie przed plagą muszek (które nie chowają się nawet jak pada i są coraz bardziej natarczywe – gryzą, przez co Maciek wygląda jakby miał ospę), no i kryzys się przypałętał. W deszczu jeździć nie będę! :) na szczęście teraz, jak mamy już na sobie suche ciuchy, zagrzaliśmy się gorącą herbatą i przestało padać to i lepsze samopoczucie powraca.
Przejechaliśmy w tym deszczu 25 km, przydałoby się byśmy dojechali dziś na camping w Forde, a to oznacza jeszcze 45km. Oby już nie padało…
Skarpetki jeszcze się susza, wykręciliśmy je maksymalnie najpierw rekami, a później papierowymi ręcznikami póki się dało, na resztę trzeba poczekać. Niestety nie mają suszarek w łazienkach :(
Nic to, jemy obiad i ruszamy, nie ma co marudzić :)

image

image

Ciąg dalszy nastąpi…

Godz. 21:30
Dojechaliśmy! Co momentami wcale nie było takie oczywiste. Po wyjeździe z Dale udało się nam przejechać bez deszczu 15km. A później z mniejszymi lub większymi przerwami padało. Teraz akurat od dłuższej chwili jest spokój. Ale pocieszające jest to, że zarówno w Dale, lokalni mieszkańcy (dla których byliśmy nie lada atrakcją), jak i Polka na campingu w Forde, mówią, że prognoza na najbliższe dni jest optymistyczna. Juuuupi :) niech się tylko sprawdzi ;)
image

image

Trasa z Dale do Forde była wyzwaniem, zwłaszcza przy takich warunkach pogodowych. Do tego podjazd, którego żadne z nas nie było w stanie pokonać pedałując, i jeszcze kilka innych przy których co rusz padaliśmy jak muchy ;) Daniel, czy Ty aby czasem nie mówiłeś, ze pierwsze 300 km jest raczej płaskie?? Jeśli to jest w miarę płaskie to co będzie później?
No, w każdym razie jakieś 12km przed Forde, każde z nas miało już serdecznie dość. Kryzysy dopadają nas po kolei ;) Na szczęście, nasze trudy podjazdowe zostały wynagrodzone, czekał nas ok.4 km zjazd do samego centrum! Ostatnimi pociągnięciamy podjechaliśmy do sklepu (czujemy niedosyt warzyw, owoców, a Maciek S. – żelków) i na camping. Cóż to była za radość i wytchnienie! Do momentu, aż nie zaczęliśmy się rozkładać i nie zaczęło padać… Ech ;) Szybko się rozłożyliśmy i zabunkrowaliśmy w malej campingowej kuchni. Od tego momentu jest już tylko lepiej – gorący prysznic, kolacja na bogato przy stole, herbatka w „normalnym” kubku, i tak zaszaleliśmy, że nawet pralka poszła w ruch! (jest tez suszarka ;)). Teraz trzeba się jeszcze wyspać i zregenerować :)
image

image

Camping: Forde Gjesthus, 160Kr za dwa namioty, prysznic, kuchnia za darmo, pralka i suszarka po 60Kr każda
Trasa: 69,43km, dzikie biwakowanie – Flekke – Dale – camping w Forde

P.S. Daniel, skarpety z Twojego polecenia uratowały nas dzisiaj! Gdyby nie suche stopy na pewno byśmy tyle nie przejechali! A jeśli nawet to pewnie przeziębienia byłyby gwarantowane. Dziękujemy:)

Podobne wpisy